Ostatnio przeczytałem tą książkę. Po prostu wymiata, najlepsza jego książka
jaką przeczytałem. Zastanawiam się tylko dlaczego jest tak mało znana w porównaniu z innymi książkami Kinga. Myślę że na jej podstawie mogliby nakręcić naprawdę niezły film. Polecam tym którzy jeszcze nie czytali, pozdro...
Hmm ja jeszcze jej nie czytałem. Z tego co wiem pisał ją jeszcze pod pseudonimem Richard Bachman. Napewno dam jej szanse jak będe następnym razem w bibliotece. Ja od siebie z czasów Bachmana mogę polecić jeszcze powieść Uciekinier. Dla mnie mega wypas, zwłaszcza w porównaniu z ŻAŁOSNĄ ekranizają. Pozdrawiam.
taa....arnold schwarzeneger:P:P ja tez czytalam wielki marsz i napewnie nie powiem ze to jedna z jego najlepszych ksiazek....owszem mi tez bardzo sie podobala i zgadzam sie co do pomysłu adaptacji...szukalam nawet czy takiego filmu jeszcze nie ma...ja wam polecam niezawodna Christine kocham ta ksiazke:P:P
pozdro...
Uciekinier i Wielki marsz według mnie mają z sobą bardzo wiele wspólnego. Obie poruszają ten sam temat czyli ja daleko posunie się telewizja w ramach zapewniania rozrywki. Mi osobiście bardziej podobał się Uciekinier.
Dokładnie gosciu myslisz tak samo jak ja. Według mnie jest ona najlepsza powiescia Kinga( chociarz nie przeczytalem wszystkich, kilka zostało}. rowniez zastanawialem sie nad ekranizacja. To by był film.
Zgadzam sie. Wielki Marsz wymiata, jest po prostu rewelacyjny, wciaga i nie pozwala sie oderwac. Koncówka zagina. Polecam!!!
100% racji. "Wielki Marsz" Bachmana vel Kinga to jak dla mnie Jeogo najlepsza powieść. Polecam, warto mieć ją w swojej kolekcji.
Noooooo, przeczytałam ostatnio, jedna z najlepszych jego ksiązek (najlepsza jest Christine ofkors;)Czułam się jakbym szła w tym marszu!
PS.Kolega mi mówił ze to była pierwsza ksiązka Kinga jaką przeczytał i po skończeniu jej miał opinię o Kingu jako bezwzględnym i bezkonkurencyjnym mistrzu:)
Zgadzam się, sama trafiłam na tę książkę przez przypadek. Trzyma w napięciu do samego końca! A sam pomysł jest genialny, choć na początku trudno mi się było połapać, bo nie moglam uwierzyć, że coś takiego jak ten marsz można bylo w ogóle wymyslić. Pozdro dla fanow Kinga:-)
książka świetna jednak można było przewidzieć zakończenie bardzo łatwo. a film miał być ale nic z tego nie wyszło :(
Sam King się kiedyś "wstydził" tej książki.To jego wczesna twórczość i qurewsko dobra.Kiedyś wpadłem na nią w księgarni,leżała w koszu z przecenioną stertą książek z gatunku "pulp fiction"-za 5zł.Kupiłem,przeczytałem w 3 godziny i żałowałem że to już....rewelacja!!!
Nie jestem pewna ale jeśli chodzi o "wstyd" to chyba pomyliłeś książki. Z tego co wiem wypowiedz o wstydzie dotyczyła Rage a nie Wielkiego marszu. Stworzył obie w wczesnej młodości i wydał pod pseudonimem gdy już był znany.
nie pomyliłem książek.gdybym miał na myśli "Rage" to nie ujął bym -wstyd- w cudzysłów.Natomiast nie rozumiem wpisu-"z tego co wiem wypowiedź o wstydzie..."
Czyja wypowiedź?Kinga?Gdzie?kiedy?
Chyba źle zrozumiałam twoją wypowiedź. Myślałam że odnosisz się do słów Kinga:
"The Carneal incident was enough for me. I asked my publisher to take the damned thing out of print. They concurred."
Przeczytałam "Wielki Marsz" już dawno temu, ale utkwił mi niesamowicie w głowie - na taki pomysł mógł wpaść TYLKO King... Coś niesamowitego. Pomyśleć, do czego może zaprowadzić nas nasza 'wspaniała' cywilizacja... Byłoby świetnie, gdyby zekranizowali "WM", ale bałabym się, że nie spełni moich oczekiwań.
Jak rozumiecie zakończenie tej książki? Przeczytałam go kilkakrotnie i za każdym razem dochodziłam do innych wniosków. Kim jest ciemna postać? Pobiegł,tzn. pobiegł, czy to znaczy umarł, czy możwe zwariował...?
Mnie się wydaje, że to była jego dziewczyna, w końcu to dla niej przeżył.
Czytałem tę powieść dwa razy, i za każdym mnie tak głęboko wzruszała.
Ja również przeczytałem zakończenie pare razy lecz dalej nie moge zrozumiec o co chodzi na koncu...Faktycznie ksiażka jest rewelacjna,czytalem wiele powiesci Kinga...moge powiedziec,że ta byla jedną z najlepszych.
Spróbuj przeczytać książkę jeszcze raz. Wiadomo każdy inaczej odczuwa książki. Jednak patrząc na to zakończenie w ten sposób wydaje mi się że straciłeś po drodze trochę ważnych rzeczy. Takie trochę cukierkowo landrynkowe zakończanie wydaje się mi być w sprzeczności z tym co king opisuje wcześniej. A dla mnie najbardziej fascynujące w książce był właśnie zmieniające się powody/cele wygranej. Początkowo młodzieńcza duma, chęć wzbogacenia. Później przetrwanie dla bliskich :dla rodziny, dla dziewczyny które stopniowo odchodzi w zobojętnienie. Następnie zwykły instynkt przetrwania. Pod koniec zobojętnienie i najważniejsze co przychodzi na końcu nie ma już chęci przetrwania ani celu. Jest marsz dla marszu. Środek staje się celem.
Dokładnie jak pisze PinkBubbles. Wygrana okazała się gorsza od porażki.
Może zakończenie było dla mnie jasne gdyż przed Wielkim marszem czytała Uciekinera.
Zakończenie dość jasne, pięć dni patrzył chłopak na śmierć najpierw obcych osób, później znajomych, później juz przyjaciół, W pewnym momencie przestał wierzyć w zwycięztwo, a później już nie chciał wygrywać. Niestety wyscig musiał sie kiedyś skończyć - zwycięztwo okazało się gorsze od porażki, nie chciał się z nim pogodzić( szczególnie, że okupione było krwią przyjaciela), a to + zmęczenie + przerażenie + banda ludzi niczego nie rozumiejących i chcących mu pogratulować, spowodowało, że uroił sobie dodatkowego uczestnika, i kontynuował wyścig.
Być może istotnie jest tak, że każdy pojawienie się tajemniczej postaci odbiera na swój sposób, ale dopiero wy, forumowicze, pokazaliście mi fakt, że zakończenie tej książki nie jest oczywiste. Pozdrawiam.
Podobno Frank Darabont jest zainteresoway ekranizacją "Wielkiego marszu". Frank u Kinga jest nalepszy!
Ja jestem w trakcie czytania "Mrocznej połowy" i uwazam ze jest super xD Polecam wszystki fanom powieści Kinga. Pozdrawiam
Moim zdaniem na końcu zobaczył Śmierć... Od razu to przyszło mi na myśl, nie sądzę, żeby bo takim wysiłku przeżył, albo przynajmniej nie postradał zmysłów.
Też myślałem o tym, że zobaczył Śmierć...Ale wg. mnie tu nie ma się czego domyślać, czytałem kilka razy uważnie końcówkę i jak dla mnie nie ma stu procentowej wskazówki na to kim była postać ukazująca się Gerraty'emu na końcu. O to chodziło King'owi... Każdy układa tam swoją logikę ;) To świetna książka, którą przeczytałem jako pierwszą autorstwa Stephen'a King'a (muszę się przyznać, że od niechcenia...po prostu leżała na półce ;P) teraz wiem, że dobrze zrobiłem. "Wielki marsz" wciągnął mnie w wir jego lektur :D
pozdrawiam! :)
Czy komuś też się może wydawać, że tą postacią mógł być Stebbins? - jako drugi na mecie, w końcu rozstrzelany.. Byli w końcu tak psychicznie związani, że nawet nie umierając mógł go zobaczyć..
Hmm...Właśnie dlatego to zakończenie jest super :) każdy ma swoją teorię, myślę, że mogłaby to być jakakolwiek postać jeśli ktoś ma dobre uzasadnienie co do jej obecności tam :)
"Ciemna postać przyzywała go, przezywała w deszczu, przyzywała go by stawił się i wszedł do gry. Czas na start. Długa droga czeka nadal"
Głupie moje myślenie ale... może całe 5dni Wielkiego Marszu sie mu uroiło i dopiero teraz mieli wystartować?
poprostu Garraty stracił przytomność ,a co za tym idzie prawdopodobnie umarł z wycięczenia.Wspaniała książka i strasznie smutna.Jedna rzecz mnie tylko zastanawia-co to były dokładnie te "patrole",które wzioły ojca głównego bohatera.Za mało opisane wg mnie.Może nie istotne ,ale mnie to ciekawiło..
ja już się przyzwyczaiłem, że z książek p. Kinga dowiadujemy się tylko tyle ile powinniśmy wiedzieć tzn, żeby nie zaprzątać sobie głównego wątku jakimiś pierdołami, ale przyznam, że postacie są tak wyraziste, że trochę więcej informacji wcale nie spowolniłoby akcji :), muszę zmieńć też swoje zdanie nt. zakończenia Wielkiego Marszu. Może i oczywiste było to że przeżytje Garraty, ale wasze interpretacje pokazały jak nieliniowe jest to zakończenie. Bardzo podobała mi się interpretacja jednego z forumowiczów nt. tego że marsz ma się dopiero co zacząc. Bardzo ciekawa teoria gratuluję bystrości umysłu. Co do informacji nt ojca Garraty'ego - myślę, że autor chciał ukazać może zagrożenie ze strony komunizmu? Może to chore ale Major nasuwał mi się z jakimś przywódcą w stylu Stalina, nic złego nie można było powiedzieć, bo przychodziły patrole czyli coś w stylu SB. To naprawdę głeboka książka, najlepiej byłoby się spotkać gdzieś i przy kawie obgadać <joke>.
dwa czy trzy razy pojawiła się aluzja do tego, że USA przegrało II WŚ (Niemcy bombardowali miasta na wschodnim wybrzerzu w ostatnich dniach wolny, później mieli gdzieś tam bazę nuklearną). Więc jest to nic więcej, jak alternatywna wizja USA jako państwa policyjnego, post-okupowanego, w którym możliwy był taki teleturniej jak Wielki Marsz.
Nie zauważyłam tego. (szkoda).
A co do takiej alternatywnej historii stanów to bardzo dobrze pamiętam książkę Mastertona gdzie USA przegrywa zimna wojnę i dostaje się pod okupacje Rosji. Okupacje nie jawną. Gdzie mieszkańcy stanów żyją jak obecnie ale za sznurki pociąga KGB. Książka jest średnia (zbyt zalatuje stylem jedne przeciwko wszystkim ocala świat) ale sam pomysł niejawnej okupacji Rosjan jest bardzo ciekawy.
Także jestem zaskoczona ilością możliwych zakończeń.
Zara po przeczytaniu w głowie miałam jedno możliwe zakończenie. Garraty ze względu na to co przeżył nie jest w stanie dopuścić do siebie niczego innego poza marszem dlatego jego mózg tworzy mu wyobrażonego przeciwnika który pozwoli mu kontynuować marsz. Nie tyle oszalał co zamkną się na rzeczywistość, zobojętnia do tego stopnia że tylko marsz ma dla niego senes.
Druga hipotezą było zobaczenie śmierci. Jednak je odrzuciłam ze względu na to iż nie pasuje mi do tej książki. jest trochę zbyt mistyczne a książka wyjątkowo jak na king'a nie zawiera elementów magiczno-fantastycznych.
Tak samo spodobała mi się alternatywa iż wielki marsz się jeszcze nie rozpoczął. O tym bym nigdy nie pomyślała.
Gdy teraz myślę o zakończeniu to co powiecie na to:
Tak naprawdę Stebbins nigdy nie umarł. To co widzi Garrty to wytwór jego wyobraźni która chce się poddać i dać mu w spokoju umrzeć i zatrzymać się. Stebbins wyprzedza Gartego i ratuje go machnięciem ręki kiedy i w ten sposób zmusza go do biegu o życie.
A co do wiedzy tylko na temat głównego wątku i pomijania pobocznych. To wszystko zależy od książki. W niektórych poznajemy dużo szczegółów a w innych tylko te dotyczących głównej fabuły.
Książka mi się bardzo podobała, ale po początku wiadomo już kto wygra ten marsz i na tym się troche zawiodłam
niektóre są trudne, niektóre nie.. ale autor ma ten specyficzny styl pisarki, który nie każdemu przypadnie do gustu w takim wieku. Ja zacząłem je czytać jak byłem jakoś na początku gimnazjum i bardzo przypadły mi do gustu (mając przy tym jakoś 13-14 lat). Na początek poleciłbym Ci nowe książki, te które całkiem niedawno się ukazały i są, że tak powiem, na topie, tj. Komórka, Pod kopułą, warte uwagi są też zbiory opowiadań Wszystko jest względne, Szkieletowa załoga (niektóre opowiadania już zekranizowane, tj. Mgła i 1408), no i oczywiście młodzieżowa, przy okazji krótka historia pt. Wielki Marsz. W sumie King napisał też swoją wersję o wampirach, tj. Miasteczko Salem, moim zdaniem najlepsza odsłona współczesnego wampira w literaturze. Dramaty typu Cztery pory roku, Dolores Claiborne bądź obszerny zbiór Marzenia i koszmary mogą Ci się z początku wydać nudne i nie ciekawe, dlatego nie warto od nich zaczynać. Moją pierwszą powieścią tego autora była Christine i jak dotąd pamiętam ją bardzo dobrze, a przy okazji wracam do niej z sentymentem (gatunek thriller, dramat).
Miło wiedzieć, że są dziś takie osoby, które w takim wieku jeszcze dziś chętnie sięgają po książki. Co ciekawe w najbliższej Twojej bibliotece powinny być w większości wyżej wymienione przeze mnie książki, więc nawet nie trzeba ich kupować. Kiedyś takich luksusów nie było i do dziś nie wiem co zrobić z kolekcją kilkunastu książek współczesnych autorów..
Właśnie ciekawe było to, że od początku było się przekonanym, co do zakończenia, które wydawało się (w pewnym stopniu) pozytywne dla głównego bohatera. Zwycięzca tak naprawdę był największym przegranym marszu.
ja właśnie skończyłam czytać Wielki Marsz. Końcówkę trzy razy powtórzyłam i mam 3 wyjścia. Albo to była śmierć, albo jego matka (miała czarny płaszcz) mogł to też być Major, który położył mu dłoń na ramieniu i tamten ją strząsnął, ale wątpię
propozycja z wymyślonym przeciwnikiem też jest prawdopodobna :d coś mi mówi, że tej książki długo nie zapomnę
z Kinga polecam "Rękę Mistrza" i wyczekuję ekranizacji! będzie świetny horror :D
A się wydaje, że on jednak zobaczył Śmierć. Kris_006 i Stephen_King -> Było tam coś napisane, że "czas na start, długa droga czeka nadal", a jego kolega, ten co miał żonę bodajże, zachorował podczas Marszu i kiedy miał wykorkować, powiedział, że dopiero teraz czeka go wędrówka (czy coś w ten deseń). Trochę chaotycznie mi się napisało, ale co tam.
Pozdrawiam.
A wiecie co ja myślę? Bo tak na końcu było napisane coś w stylu " strząsnął rękę z ramienia i poczuł siłę aby wstać i pobiec". Mylę że to mógł być McVries który zawsze ratował Garraty'ego od smierci. To on zawsze kładł mu rękę na ramieniu i podnosił. I był jego najlepszym przyjacielem. Dobry, poczciwy McVries... Płakałam jak umierał. To była chyba moja ulubiona postać. Gdybym była na miejscu garraty'ego chyba po tym wszystkim (gdy juz wygrał) Pobiegłabym szukać ciała McVriesa i płakałabym przy nim ze dwa dni. Gadam tak bo ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Może pomyslicie ze ejstem jakaś szajbnięta ale tak był właśnie zrobiła :)
Co do końca... Mi również wydaje się że to była śmierć, która poczyniła aluzję, że gdy kończy się życie stajemy na starcie prawdziwego Wielkiego Marszu trwającego w nieskończoność.
Podoba mi się w książkach Kinga, że każdy odnajduje w nich drugie, trzecie, a nawet czwarte dno i dla każdego te semy sytuacje mogą znaczyć kompletnie coś innego : )
Więc czekamy na ekranizację....
Właśnie skończyłam czytać po raz drugi.Po kilku latach postanowiłam sobie przypomnieć tę książkę i zrobiła na mnie równie wielkie wrażenie jak kiedyś.Na równi z Zieloną milą moja ulubiona książka Kinga a przeczytałam większość.
Pamiętam, że kiedy czytałam pierwszy raz zawiodła mnie końcówka, ale teraz uważam, że to otwarte zakończenie bardzo pasuje do całości.Ja też uważam, że Garraty umarł i pobiegł "dalej", czyli w zaświaty.Bo, tak jak mówił przed śmiercią Scramm (ten żonaty), być może dopiero po śmierci zaczyna się prawdziwa wędrówka.A postać do której biegł, to mógłbyć również wspominany wielokrotnie ojciec.Cóż, po tym, co przeżył, nawet, gdyby żył dalej nie sądze, że byłby w stanie wrócić do równowagi psychicznej.Zbyt wiele śmierci widział i za bardzo na nią zobojętniał.
Bo Wielki Marsz to chyba miała być trochę taka alegoria życia - nie wiemy, dokąd i po co zmierzamy, wiemy tylko, że każdego z nas czeka śmierć.
Moim zdaniem książka genialna.Nieważne, że można się domyślić, kto wygra, bo nie do końca chodzi tu o to.Postaci są bardzo wyraziste, mimo, że o większości wiemy naprawdę niewiele, to zapadają w pamięć i wielu z nich było mi naprawdę żal gdy umierali.Sam pomysł jest jednocześnie pokręcony, chory i genialny, za to uwielbiam Kinga.
Podobało mi się, że mimo chorej sytuacji, między bohaterami tworzyły się więzi, można nawet mówić o przyjaźni między Garratym i McVriesem czy Bakerem.To było głupie, bo przecież wiedzieli, że przez to będzie im tylko ciężej, ale z drugiej strony wspierali się nawzajem.Bez McVriesa Garraty umarłby bardzo szybko, kilka razy go ratował.King pokazał, że niezależnie od okoliczności potrzebujemy innych ludzi, bez nich umieramy w większym przerażeniu i samotności (znienawidzony przez wszystkich Barkovitch nie wytrzymał i praktycznie popełnił samobójstwo, jego taktyka, by nie nawiązywać więzi z innymi okazała się niszcząca dla niego).
A - podobało mi się, że akcja działa się w brutalnym świecie alternatywnym, chyba w skrajnej odmianie państwa totalitarnego, w którym władza jednostki (Major) była nieograniczona, istniały jakieś Patrole itd - szkoda, że King trochę nie rozwinął świata przedstawionego, bo to było ciekawe.
Tylko w jedną rzecz nie jestem w stanie uwierzyć - że ktoś naprawdę byłby tak durny, by się zgłosić do Marszu.Gdyby szanse były większe np 1/10, to jeszcze może znaleźliby się wariaci, ale 1/100 - trzeba być samobójcą.Nie wiem, czy nie byłoby lepiej, gdyby bohaterowie byli przymuszani do udziału, bo ciężko uwierzyć, że sami sie na to zgodzili
pamiętaj o nagrodzie, którą stanowiło spełnienie marzenia. poza tym, amerykanie mają nieco inna mentalność. jest taka anegdota o pilotach Mustangów- siedzą na odprawie i pułkownik mówi, że misja jest tak trudna, że spośród nich ( siedziało ich tam stu) wróci tylko jeden, Każdy z pilotów rozgląda się po sali i mruczy do siebie "biedacy....." oczywiście to była elita, ale naprawdę do wygrywania statystyczny Amerykanin ma zgoła inne podejście. Trzeba też wziąc pod uwagę, że może było tam wielu "straceńców" którzy i tak nie mieli wyboru itd itp. sama książka wbiła mnie w ziemię, zdecydowanie najlepsza Kinga jaką czytałem.
Ja lubię jakoś mniej, wolę Koontza. Ale z Kinga mogę śmiało polecić kolejno:
"Smętarz dla zwierzaków", "To", "Misery", "Christine", "Miasteczko Salem", "Mroczną połowę", "Cztery pory roku", "Martwą Strefę" i "Carrie")
najgorsze są "Stukostrachy", "Cujo" i "Desperacja". Reszta średnio mi się podoba.
Jeśli zaś macie ochotę na Koontza, to polecam "Korzystaj z nocy", "Intensywność",
"Odwiecznego wroga", "Inwazję", "Nieznajomych", "Opiekunów", "Grom" vel "Anioł stróż", "Fear Nothing",
"Północ", "W okowach lodu", "Ścianę strachu" i "Złe miejsce".
uwielbiam, uwielbiam jego powieści i opowiadania!
BTW jestem świeżo po lekturze Wielkiego Marszu - kto wytłumaczy mi zakończenie? *spoiler* Ray umiera? jak można to odbierać?