Właściwie to nie mam nic przeciwko facetowi, przeciwnie, rozśmiesza mnie i wzrusza, jednak kiedy usiłuję pochylić się nad jego aktorstwem, a nie urokiem, to dochodzę do wniosku, że on właściwie oprócz wyluzowanego, ale nieszczęśliwego, samotnego i/lub niechcianego, niespełnionego amanta z miną zbitego psa nie gra nic innego. Wiecznie (a przynajmniej często) ta sama mina - opuszczone zewnętrzne kąciki oczu, skupienie i jakaś taka rozpacz i błaganie w wyrazie twarzy. A mimo to go lubię i bardzo chętnie oglądam jego filmy, i mniej niż 7 ode mnie nie dostanie.
Dziwne;)