Aż się wierzyć nie chce. I pomyśleć że, my tu mieliśmy wojnę, a oni kręcili takie perełki...
Idealne połączenie muzyki i obrazu, co zwłaszcza pokazuje pierwsza część, w której nie ma żadnej historii tylko kształty, kolory, linie, światło. Najbardziej podobał mi się "Dziadek do orzechów" i "Uczeń czarnoksiężnika". Zapada w pamięć też Szatan na końcu.
Konferansjer piękną angielszczyzną zapowiada kolejne utwory, wystrojona orkiestra stroi instrumenty, nietrudno wyobrazić sobie salę filharmonii pełną dam w pięknych toaletach i panach we frakach. Inna, miniona epoka, drodzy państwo. Aż łza się w oku kręci.
Grr, cholerny brak edycji! Oczywiście, nakręcili to 69 lat temu, czyli minęło prawie 70 lat ;)
Aha, jeszcze dodam, że Fantazja jest dowodem jak zmienił się rysunek w bajkach od tego czasu. Disney, co prawda, jeszcze w dużej mierze na tym bazuje, ale teraz kreskówki wyglądają jednak zupełnie inaczej. I pomyśleć jeszcze, że jak byłam mała łykałam te wszystkie nielogiczności i notoryczne łamanie zasad fizyki jako coś całkowicie normalnego ;)
Dla Amerykanów wojna de facto zaczęła się w 1941, więc zbytnio nie mieli się jeszcze czym przejmować :P
Dla mnie tak jak chyba większości - Fantazja to obrazy z dzieciństwa, które gdzieś tkwią w podświadomości i dopiero zobaczenie ich w całości w wieku dorosłym uświadomiło, skąd je znam.
Tańczące hipopotamy, maszerujące szczotki z wodą oraz Szatan w końcowej sekwencji... łezka w oku i czapki z głów przed twórcami :)
Prawda, "Fantazja" to cudowny film będący ucztą dla oczu - i uszu przy okazji. Szkoda, że nie jest tak szeroko znany na świecie jak filmy ze Złotej Ery (tzn. z lat 1989-1999, od "Małej syrenki" do "Tarzana"), które widzieli prawie wszyscy. Wiele osób nie widziało "Fantazji", a szkoda. Najbardziej podobał mi się "Dziadek do orzechów" i "Święto wiosny" - część z genezą Ziemi i ziemskiego życia to wielkie, majestatyczne dzieło. Animacja jest tak piękna i artystyczna, że nie sposób się nią nie zachwycić.
Pamiętam, że w czasach podstawówki często nuciłem główny motyw z "Nocy na łysej górze", choć oczywiście wtedy nie znałem tytułu ani kompozytora, i nie wiedziałem, skąd mogłem to znać. Kiedy obejrzałem "Fantazję" jako dorosły człowiek, skojarzyłem, że wiele lat temu oglądałem w "Wieczorynce" "Noc na łysej górze" (jako Silly Symphony) i "Ucznia czarnoksiężnika". Muzyka z jednego i drugiego wryła mi się w pamięć na długie lata i w końcu wypłynęła na powierzchnię mego umysłu podczas seansu "Fantazji".
Odnośnie "Symfonii pastoralnej" nasuwa mi się refleksja, że szkoda, że tyle osób myśli, że "Herkules" to jedyny film studia Disneya zawierający wątki greckiej mitologii. W "Fantazji" centaury, satyry, skrzydlate konie, Zeus i Dionizos zostali piękniej narysowani niż w "Herkulesie" Nessos, Filoktet, Pegaz i Zeus (których tam narysował karykaturzysta Gerald Scarfe od "The Wall").