W pewnym momencie w filmie zawiązuje się dialog z którego wynika, że
bohaterski Czech Victor Laszlo (czeski opozycjonista? WTF ?!) nie
zdradzi przywódców ruchu oporu w europejskich stolicach i zaczęli
wymieniać stolicę w których jest ruch oporu jednak o jednej zapomnieli.
Zgadnijcie jakiej?
Tak, tak. Wymienili stolicę krajów otwarcie kolaborujących z Hitlerem
(Norwegia, Francja, Czechy) a nie wymienili stolicy Polski... Co im
szkodziło? Dlaczego nie powiedzieli nawet słowa o narodzie który
najwięcej krwi przelał walcząc z nazistami i przelewał nadal gdy film
miał premierę? Dlaczego w filmie mamy dzielną Norweżkę (każdy zna chyba
premiera Quislinga który jest symbolem kolaboracji), wspaniałych
Francuzów (rządził tam wtedy kolaborant marszałek Petein), czeskiego
opozycjonistę (WTF?! ano tak, w Czechach też rządził kolaborant Hach
więc Laszlo był opozycjonistą...), sympatycznego Rosjanina (chyba nie
muszę pisać kto dokonał 4 rozbioru Polski...) no i super Amerykanów a
nie ma żadnego akcentu polskiego. Przecież II wojna światowa zaczęła się
od tego, że Polacy nie dali się sterroryzować niemcom tak jak Czesi.
Co im szkodziło żeby w filmie był jakiś polski akcent? Przecież gdyby
maż Ilsy był Polakiem to by o wiele realistycznej wyglądało bo to Polacy
walczyli z niemcami a nie Czesi. To w Polsce było Państwo Podziemne z departamentami, uniwersytetami i armią. Albo gdyby chociaż wymienili
Warszawę jako stolicę walcząca z Hitlerem...
Kurde, mam naprawdę mieszane uczucia co do tego filmu bo z jednej strony
film jest cudowny jako film romantyczny. Ingrid Bergman i Humphrey
Bogart są po prostu wspaniali - stworzyli oni chyba najlepszą ekranową
parę jaką widziałem...
Z drugiej strony gdy patrzę na ten film jako film historyczny to sobie
myślę "dlaczego wszyscy traktują mój kraj jak śmiecia?". Może wyda się
wam to żałosne itd ale za ten brak polskich akcentów i chwalenie narodów
które kolaborowały nie mogę temu filmowi wystawić ocenę wyższą niż 3/10
:/
Gdyby maż Ilsy był Polakiem, to nikt by nie żałował, że zostawiła Bogarta.... Poza tym nie spodziewaj się zbyt wiele po amerykańskim filmie w kwesti wierności histori....
Każdy film nie jest wierny historii i co do tego nie spodziewałem się oczywiście cudów. Zastanawiam się jedynie skąd taka nagonka na Polskę jest w tym filmie.
No, okazuje się, że nie ja jeden miałem takie odczucia! Myślałem w podobny sposób jak ty. Mnie też lekko zniesmaczyło, gdy była mowa o "czeskim bohaterze"(cha cha cha). Jest taka anegdota: protektor Czech i Moraw Reinhard Heydrich rozmawia z generalnym gubernatorem Hansem Frankiem i chwali mu się, że dla wzbudzenia grozy kazał rozwiesić plakaty z podanymi nazwiskami rozstrzelanych; Frank odpowiada, że gdyby on chciał robić coś takiego, to w Generalnym Gubernatorstwie zabrakłoby papieru (wg innej wersji - słupów ogłoszeniowych).
Polskie podziemie to nie była jakaś tam partyzantka, to było prawdziwe państwo podziemne, największe w całej Europie i najlepiej zorganizowane.
Czesi zachowywali się bardzo konformistycznie, stąd dowcipy, że różnica między powstaniem w Pradze a filmem o nim jest taka,że film był o pół godziny dłuższy. :)
Nieporozumieniem jest mówienie o "wierności historycznej" - film jest z 1942, więc to nie była historia, tylko współczesność!
Z drugiej strony nie przekreślałbym z tego powodu filmu - to poboczny wątek, tematem głównym jest romans, więc można to jakoś z trudem "przełknąć"; a film jest znakomity. Mi się (nie licząc wspomnianej kompromitacji) podobał,a to o czymś świadczy - zwykle gdy ogląda się uznany film, człowiek nastawia się na nie wiadomo co i później czuje się zawiedziony, czuje jakiś niedosyt, a tu tego nie było.
Piękny jest przekaz, jest pokazana prawdziwa miłość, która nie polega na tym, żeby "robić dobrze" ;), a rzeczywiście robić dobrze t.j. dbać o dobro drugiej osoby.
Oprócz tego jest dobrze zrealizowany.
Polska w stanach jest, pozwólcie, że użyje powiedzenia amerykańskiej nie do końca rozwiniętej emocjonalnie młodzieży, za mało popularna, żeby o Niej wspominać. Ile jest filmów w których mowa o Warszawie, a ile o Pradze. Trudno. Mi osobiście, aż tak nie zależy na sympatii tego pseudo-narodu, w którym obywatele związani są ze sobą tylko pieniędzmi i propagandą.
Jakoś nie zauważyłem, by Czechy też były jakoś popularne... Kręcenie filmów w Pradze (a zatem czasem i akcji) to kwestia ostatnich kilku, może kilkunastu lat. W latach 40. Czechy były taką samą terra incognita jak Polska...
Mi również wydaje się, że Polska co prawda nie jest najbardziej znanym krajem na świecie jednak przy Czechach to jesteśmy bardzo popularni choćby dlatego, że to od ataku na nasz kraj zaczeła się druga wojna światowa.
Laszlo miał być Polakiem, ale w owym czasie rozsławiły się w Ameryce nazistowskie obozy koncentracyjne w Polsce, wiec Amerykanom wydało się kontrowersyjne stworzenie głównego bohatera-Polaka (też nie wiem dlaczego). Tak przynajmniej głosi jedna z historii
Film był kręcony w 1941r. przez ok. 2 tygodnie. Historia jest tu tylko tłem i nie ma aż tak wielkiego znaczenia- grunt, żeby był podział: Amerykanie - Niemcy - Reszta.
Zważywszy na rok produkcji, w owym czasie w Stanach o okupowanej Polsce nie było praktycznie nic wiadomo (nie było jeszcze Powstania Warszawskiego, Polaków w Market Garden- czyli rzeczy o których nieliczni oczytani Amerykanie słyszeli), chyba, że się trafił jakiś zbłąkany amerykański reporter i napisał krótką notkę o tym co się dzieje w Polsce. Że Czech, a nie Polak? Ty myślisz, że oni odróżniają w ogóle te kraje? I tak cud, że podali nazwę prawdziwego kraju.
Zalecam więcej dystansu. Też lubię jak Polaków chwalą zagranicą, ale nie dajmy się zwariować. Casablanca to melodramat, a nie 'Kroniki XX wieku'
Z moich obserwacji wynika, że Polacy mają właśnie za dużo dystansu do swojego narodu i kraju.
A poza tym - przecież wyraźnie zaznaczyłem, że film mi się podoba, dałem mu 10, więc nie rozumiem, w czym problem...
No właśnie z tego filmu widać, że amerykanie dobrze odróżniają kraje. Norwegia, Francja, Czechosłowacja - te kraje znają bardzo dobrze jedynie o Polsce najwyraźniej nie słyszeli.
Oczywiście masz racje pisząc, że w 1944 roku nie było Powstania Warszawskiego, Market Garden itd. Ale w takim razie wyjaśnij mi co się w Czechach działo tak niesamowitego, że o tym kraju wielokrotnie wspominają a o Polsce nie...
Nie chodzi mi o chwalenie Polaków zagranicą. Chodzi mi jedynie o to aby normalnie traktowali mój kraj a nie jak jakiegoś śmiecia. "Casablanca" melodramatem? Zgoda, napewno nim jest ale nie tylko nim. Gdyby była jedynie melodramatem to raczej nie poruszono by w nim żadnych z tych zagadnień o których tutaj dyskutujemy. A ponieważ nie jest jedynie melodramatem to można od niej wymagać trochę więcej autentyczności niż od zwykłego filmu, prawda?
No to poczytaj sobie wątki pod filmem "Fahrenheit 451"(tym starym z 1966),a zwłaszcza ten największy z 32 postami. Tam to dopiero jest dyskusja na poziomie. Pozdrawiam. :)
Mimo wszystko przychylam się do tezy, że w 1942 o tym co dzieje się w Polsce nie wiedziano- ewentualne raporty wojskowe docierały nie do Waszyngtonu a Londynu i nie były ujawniane. Zresztą nawet po wojnie relacje polskich wojskowych i ocalałych z Holocaustu Żydów traktowano niezbyt poważnie.
Za to opozycjoniści z Czech byli znanymi na całym świecie bojownikami o wolność...
Ja rozumiem, że twórcy filmu mogli nie wiedzieć co się dzieje w Polsce no ale skąd wiedzieli co się dzieje w Norwegii albo w Czechach?
Pewnie otworzyli atlas Europy i na ślepo wbijali szpileczki, potem otworzyli mądrą knige i tym samym sposobem wybrali nazwy. Nie oni pierwsi i nie ostatni oszczędzali na research'u.
też mi się wydaje, że wybrali kraj na chybił trafił. Zwróćmy uwagę, że reżyser urodził się w Budapeszcie, to rzut beretem od Czechosłowacji. Może w wakacje tam jeździł, może miał tam znajomego, może gdzieś usłyszał o jakimś Czechosłowaku, który działał w podziemiu na skalę europejską, może, może, może... Naprawdę nie przywiązywałbym aż takiej wagi do takich rzeczy. Pominięto Polskę, pominięto i wiele innych krajów.
To by tłumaczyło jedynie narodowość męża Ilsy - nie wyjaśnia jednak problemu np. braku Warszawy wśród stolic walczących z nazizmem :/
"Pominięto Polskę, pominięto i wiele innych krajów."
Jakie inne kraje pominięto? Australie?
Oceniłem film 9/10. Dostałby 10 właśnie gdyby nie te kłamstwa o Polsce, ku*wa, dalej są kłamstwa i wtedy nikt nic nie wiedział co się dzieje, dziwne. Mordowano i palono Polaków, ale nie, w Polsce partyzantki nie było. Zobaczcie sobie ogólnie gdzie oni nasz kraj na mapię na początki umieścili śmiech.
zgadzam się z tobą w kwestii historycznej tego filmu jak i w kwestii całego filmu.... klasyk bardzo dobry.
Jeśli pracę włożoną w produkcję, scenariusz, operatorkę, oświetlenie,muzykę i montaż ocenia się na 3/10 w tym wypadku, to zgłaszam sprzeciw. Co ma do tego prawda historyczna?! Co historia ma do pięknej opowieści o kilku ludziach podczas wojny?! Ktoś w ulubionych ma Zombieland i Nosferatu wampir odbiera punkty za niezgodność z rzeczywistością? Niezły dowcip.
A za kłamstwa podziękujmy Rosjanom ,którzy do dziś trzymają nasze rządy - za co i my jesteśmy odpowiedzialni. Błoto rzucane w Amerykanów trafia w nas Waclawie!
Daję 9/10. Klasyka.
Ej ludzie. Moglibyście czasem uważać i obejrzeć film z napisami (dzięki Ale Kino macie szansę). Polskie tłumaczenie jest żałosne. Kiedy napisy leciały na dole i było, o tym że Laszlo jest Czechem, to aktorzy wyraźnie mówili Slovakian. Victor więc był Słowakiem, a nie Czechem, a to chyba ogromna różnica. Zastanawiałem się, dlaczego oczywiste słowo Slovakian przetłumaczyli na Czech i dopiero pod koniec filmu zajarzyłem, kiedy jeden z bohaterów mówi o Czechosłowacji. Stwierdzili, że skoro facet był z Czechosłowacji, to wszyscy ludzie tam to Czesi, widać tłumacze nie są zbyt inteligenti, mimo iż aktorzy ewidetnie mówią Slovakian. Po drugie, jaki Czech nazywa się jak Węgier - Laszlo. Nie od dziś wiadomo (dla mniej przygłupich ludzi), że to na Słowacji zawsze była duża mniejszość węgierska. Więc dlaczego główny bohater był Słowakiem? Wystarczy zoabczyć, gdzie naprawdę urodził się Michael Curtiz, jak się nazywał i jakiej narodowości był.
Mnie zbulwersował natomiast inny fakt. Na początku filmu, kiedy widzimy globus, pojawia się jakiejś dziwne państwo Poland z zachodnią granicą położoną bardziej na wschód niż Litwa! Co to było! Po pierwsze nie było wtedy Polski, a jeśli już chcieli na mapie umieścić Polskę, to dlaczego nasz kraj leży bardziej na wschód niż Białoruś, tak to chyba była za Jagiellonów. Ale żeby zachodnia zagranica była za Wilnem? Nawet gdyby chcieli wziąć rosyjską część podziału Polski, to na taj mapie była większa od Niemiec i obejmowała chyba Moskwę. Eh, tyle kasy na ten film, ale szczegółów nie mogli dopracować (mistrzami geografii to ludy anglosaskie nigdy nie były).
w 100% się zgadzam, po co oczekiwać czegokolwiek więcej skoro jest Ingrid Bergman :)
PS Marchewka piękny avatar masz :)
Nieprawdą jest, że w filmie nie ma żadnego akcentu polskiego - ok. 8 minuty i 20 sekundy barman zza lady zwraca się do klienta po polsku: "Na zdrowie. Pij do dna."
Cytat ze strony Tygodnika Powszechnego:
Prof. Biskupski opublikował na stronie wydawnictwa Fijora następujący komentarz:
„Moja książka poświęcona jest polityce Stanów Zjednoczonych wobec sprawy polskiej podczas drugiej wojny światowej. Polityka ta wynikała przede wszystkim ze znaczenia Związku Radzieckiego dla Waszyngtonu. Rosja była Amerykanom potrzebna, sprawa polska komplikowała harmonijne stosunki z Moskwą, więc Polska stała się kłopotliwa. Ta polityka Roosevelta była postrzegana przychylnie przez lewicę w Hollywood. Lewica ta współdziałała więc z administracją waszyngtońską z krzywdą dla Polski i Polaków, nawet tych urodzonych w Stanach Zjednoczonych. Najbardziej antypolskim scenarzystą był Howard Koch, który napisał scenariusz »In Our Time«, będący bardzo ostrym atakiem przeciwko Polsce. Koch był także autorem scenariuszy filmów »Casablanca«, który – o dziwo – pomija całkowicie Polaków, oraz »Mission to Moscow«, który przedstawia Polskę w złym świetle. Koch był protestantem anglosaskiego pochodzenia. »Why We Fight« – przykład antypolskiej propagandy – był dziełem Franka Capry, włoskiego katolika. »Wilson« – nudny i haniebny film nie wspominający o Polsce i Paderewskim – był zrobiony przez Darryla Zanucka, amerykańskiego młodego człowieka ze Środkowego Zachodu o protestancko-szwajcarskim pochodzeniu. Problem, o którym piszę, nie wynika ze stosunków polsko-żydowskich. W Hollywood było wielu Żydów, także bardzo wpływowych. Czy hollywoodzcy Żydzi polskiego pochodzenia byli przychylnie nastawieni do Polski i wspominali ich przeszłość tamże z sentymentem? Prawdopodobnie nie. Ale problem ten leży na marginesie mojej książki. Nie ma ona nic wspólnego z historią Żydów czy z »Gwiezdnymi Wojnami«. Jest ona książką o polityce, o wojnie i o Polsce w oczach Amerykanów – tak żydowskiego, jak i nie-żydowskiego pochodzenia”.
No i tak to niestety bywa z kinem - niby film jest romansem a tak naprawdę chodzi w nim o polityke. Dzięki za post.
No w sumie racja - to nie jest film historyczny. Jednak jest to dramat z ambicjami który oprócz wątku romantycznego miał niby pokazać sytuacje w jakiej znajduje się Europa i Afryka Północna. Niestety świat który jest w filmie znącząco odbiega od tego co było w tych czasach w rzeczywistości. Oczywiście nie twierdze, że to powinien być film dokumentalny - jedynie głośno myśle dlaczego mój kraj został tak potraktowany przez twórców tego "dzieła". Czym Polacy sobie zasłużyli na to aby w tej amerykańskiej superprodukcji oddziałowującej na wyobraźnie i postrzegania świata przez milionów ludzi po prostu nie istnieli?