Budzimy się codziennie w tym samym akwarium. Odgrywamy przypisane nam role w nadziei, że robimy wszystko dokładnie tak jak należy, że jesteśmy częścią czegoś większego. Przestrzegamy zasad, bo tylko one się liczą. Z czasem dostrzegamy, że akwarium robi się coraz mniejsze i ciaśniejsze. Że musimy wspołegzystować z innymi - nawet jeśli się tych innych brzydzimy. Kiedy wszystko zaczyna się układać następuje cios. Zostajemy zjedzeni przez większego. I wypluci. Mieliście akwarium? Ja tak. Martwe rybki spuszczałem w sedesie. Wszystkie. Nawet te najbardziej ulubione. Innej drogi wyjścia z akwarium nie ma.
Rola Philipa Seymoura Hoffmana wybitna. Jedna z najlepszych jakie widziałem.